Trump woli robić interesy z Putinem, a nie zajmować się dronami, a jego namiestnik Nawrocki posepelenił sobie retorycznie o szeregu
Inwazja rosyjskich dronów na Polskę pokazała wartość sojuszniczą USA, a konkretnie Donalda Trumpa i jego administracji.
Otóż nie możemy liczyć na Waszyngton. Raczej tego należało się spodziewać. Tak jak winni spodziewać się Ukraińcy, że Trump służy pomocą w pierwszym rzędzie Putinowi. Najpierw rozpościelił przed nim czerwony dywan na Alasce, a teraz można metaforycznie ująć - że dywan zmienił kolor na biały gołąbka pokoju dla Putina.
Putin jest tego świadomy, dlatego ten gołąbek posłał drony na Polskę.
Polska miała kontrolę nad tą inwazją dronów, do czego walnie przyczynili się także Europejczycy, Francuzi, Holendrzy, Niemcy etc.
Trump w swoich mediach społecznościowych opublikować krótki wpis, który jest enigmatyczny i jego formę można porównać tylko do ruskiej grafomanii (wszak nie wielkiej literatury, tylko służalczej).
Jeszcze "ciekawsza" jest wypowiedź J. D. Vance'a, który po ataku dronów na PL w programie telewizyjnym był powiedzieć, że "Rosji nie można izolować gospodarczo, bo ma olbrzymie złoża ropy, gazu i surowców naturalnych.
Konkludując, USA nie wyraziła żadnego potępiena agresji Rosji,
"Ciekawa" jest postawa naszego Nawrockiego (nie wiem, jak go nazywać, a to z tego powodu, że mam prawo do własnej nomenklatyury), który po opublikowanym "białym dywanie" przez Trumpa skontaktował się z nim telefonicznie i powiedział, że "rozmowa wpisuje się w szereg konsultacji".
Rozumiecie? Ten namiestnik Trumpa w Warszawie nie wzniósł entuzjastycznego hymnu ku jego chwale, tylko wydał retoryczny głos sepleniący hierarchicznością polityczną: "szereg".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz