Idą po Ziobrę. Sąd skazał pierwszych pionków w aferze Funduszu Sprawiedliwości – prali brudne miliony, teraz sypią szefa
2025-10-14
7 i 8 października 2025 roku w szczecińskim sądzie zapadły pierwsze wyroki skazujące w jednej z najbardziej bulwersujących afer ostatnich lat — aferze Funduszu Sprawiedliwości. Dwaj wykonawcy szemranych zleceń, Adrian K. i Piotr S., usłyszeli wyroki za pranie pieniędzy pochodzących z przestępstwa. Obaj przyznali się do winy i zaczęli sypać. Prokurator zastosował wobec nich nadzwyczajne złagodzenie kary — bo ujawnili kto naprawdę stał za procederem.
Z Funduszu Sprawiedliwości — który miał pomagać ofiarom przestępstw — latami wypływały miliony złotych. Trafiały do „zaufanych” stowarzyszeń powiązanych z ludźmi byłego ministra Ziobry. Tam były rozdzielane między „fachowców od faktur” i „wynajmu fikcyjnych lokali”. Adrian K. brał od stowarzyszeń Fidei Defensor i Przyjaciół Zdrowia ponad 246 tysięcy złotych za rzekome kampanie i wydarzenia, które nigdy się nie odbyły. Fikcyjne faktury, lewe konferencje, wymyślone promocje — a potem gotówka do ręki i prosto do prezesa stowarzyszenia, Adama S.
Piotr S. wziął jeszcze więcej — ponad pół miliona złotych. Wystawiał rachunki za „wynajem lokalu” i „pracę na zlecenie”, której nikt nie widział. Potem, jak poprzednik, część oddawał Adamowi S. — człowiekowi, który przez lata miał otwarte drzwi w Ministerstwie Sprawiedliwości. Sąd Okręgowy w Szczecinie dał obu panom po roku więzienia w zawieszeniu, grzywny i obowiązek raportowania o przebiegu próby. Ale prawdziwą bombą jest to, że obaj sypią — zgodzili się współpracować z prokuraturą i ujawnili „inne osoby uczestniczące w procederze”.
Śledczy już mają na celowniku Adama S. (szefa Fidei Defensor) i Mateusza W. (byłego prezesa Stowarzyszenia Przyjaciół Zdrowia). To oni mieli działać „w porozumieniu z funkcjonariuszami publicznymi z Ministerstwa Sprawiedliwości oraz posłem Dariuszem M.” — jednym z bliskich współpracowników Zbigniewa Ziobry.
To już kolejny wyrok w aferze Funduszu Sprawiedliwości. Kilka tygodni wcześniej, 24 września, w Warszawie skazano Piotra W. — kolejnego beneficjenta Ziobrowskiego układu.
Śledztwo idzie coraz wyżej. W prokuratorskich gabinetach mówi się wprost: „idą po Ziobrę”.
Były minister i jego ludzie przez lata rządzili funduszem jak prywatnym folwarkiem, pompując miliony w swoje organizacje, kampanie i medialne „projekty”. Teraz domino zaczyna się walić — a ci, którzy dotąd milczeli, walczą o ratunek, sypiąc swoich dawnych mocodawców.
Afera, która pogrążyła „sprawiedliwych”
Fundusz Sprawiedliwości miał być oczkiem w głowie Zbigniewa Ziobry — symbolem pomocy dla pokrzywdzonych. W rzeczywistości stał się skarbonką Solidarnej Polski, źródłem finansowania propagandy i lukratywnych zleceń dla swoich.
Dziś ta sama machina się rozpada.
Na ławie oskarżonych siadają kolejni ludzie z jego otoczenia. A prokuratorzy — jeszcze niedawno lojalni wobec „szefa” — zaczynają składać układ w całość.
Wszystko wskazuje na to, że następne akty oskarżenia mogą objąć osoby, które dotąd czuły się nietykalne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz