środa, 31 grudnia 2025

Demokracja i obywatelskość. Dlaczego demokracje nie umierają z hukiem tylko z przemęczenia?

Demokracje rzadko umierają w świetle kamer.

Nie ma czołgów na ulicach, dramatycznych przemówień ani jednego momentu, który dałoby się wpisać do podręcznika jako „koniec”. Zamiast tego pojawia się coś znacznie mniej spektakularnego – zmęczenie. Zmęczenie obywateli. Zmęczenie procedur. Zmęczenie odpowiedzialnością.

I właśnie to zmęczenie stało się w ostatnich latach najwygodniejszym alibi władzy.

Bo gdy społeczeństwo słyszy, że „czasy są trudne”, że „to wyjątkowa sytuacja”, że „teraz nie ma czasu na niuanse”, odpowiedzialność zaczyna być traktowana jak luksus. Jak coś, co można odłożyć „na potem”. Tyle że w demokracji nie ma potem. Jest tylko ciągłość albo erozja.

Alexis de Tocqueville ostrzegał przed tym mechanizmem niemal dwieście lat temu. Pisał o łagodnym despotyzmie – władzy, która nie bije, nie więzi i nie straszy otwarcie, lecz przejmuje kontrolę pod pozorem troski. Władzy, która nie łamie woli obywateli, tylko ją rozmiękcza. Która obiecuje bezpieczeństwo, spokój i wygodę w zamian za coś, co na początku wydaje się drobiazgiem: rezygnację z czujności.

To właśnie w drobnych sprawach zaczyna się utrata wolności. Gdy państwo stopniowo przejmuje decyzje, które wcześniej należały do obywatela, rodzi się paradoks: jednostka staje się jednocześnie wszechmocnym suwerenem przy urnie i bezradnym petentem w codzienności. Tocqueville trafnie opisywał takie społeczeństwo jako „istotę więcej niż króla i mniej niż człowieka”.

Pełna treść na blogu myDemoracja_online >>>

Obywatel to nie konsument informacji. To ktoś, kto wymaga od władzy rachunku sumienia.

Jeśli poranny felieton dotyczył mechanizmów władzy i „pasterzy”, to tym razem musimy porozmawiać o „stadzie”. Bo w demokratycznej układance najgroźniejsze przestępstwo rzadko dzieje się w gabinetach ministrów — ono wydarza się wtedy, gdy społeczeństwo, krok po kroku, przyzwyczaja się do mniejszej odpowiedzialności i większej bierności. Demokracja nie jest stanem danym raz na zawsze; to nawyk, który niećwiczony — zanika.

Dlaczego obywatelskość się kurczy?

W 2025 roku dostrzegliśmy trzy toksyczne mechanizmy, które systematycznie osłabiają nasz obywatelski kręgosłup:

1. Apatia informacyjna: zalani szumem, przestajemy odróżniać fakty od opinii.

2. „Polityka wycieńczenia” (politics of exhaustion): celowa strategia zasypywania nas kryzysami, by wywołać „zmęczenie oburzeniem” (outrage fatigue). Gdy jesteśmy emocjonalnie wyczerpani, łatwiej nam zaakceptować naruszanie norm w zamian za spokój.

3. Komercjalizacja życia publicznego: traktowanie polityki jak produktu, a wyborów jak zakupów. Jeśli „produkt” nam się nie podoba, po prostu zmieniamy kanał, zamiast go naprawiać.

Mechanizmy te działają synergicznie: im mniej wymagamy, tym mniej dostajemy; im rzadziej kontrolujemy, tym śmielej władza testuje nasze granice.

Drugi cały felieton na blogu myDemokracja_online >>>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz