Eliza Michalik - Trump zawodzi, Sikorski zachwyca. Michalik o historycznym przemówieniu i zdradzieckiej polityce PiS, 26.09.2025



 "Jeśli Rosjanie odmówią negocjacji będzie to bardzo, bardzo złe dla ich kraju" - oznajmił Donald Trump. Wiele światowych mediów pisze w związku z tym, że Donald Trump zmienił zdanie w sprawie Ukrainy. To nieprawda. Wiemy, że słowa, a zwłaszcza słowa Trumpa pozostają puste, dopóki nie poprą ich czyny. A od słów do czynów jest u niego bardzo daleka droga.

Z przemówienia wygłoszonego przez Trumpa na forum ONZ, bardzo zresztą napuszonego, pełnego dziecinnych przechwałek, bufonady, kłamstw i przeinaczeń, wynika raczej, że USA zrzucają całą odpowiedzialność za zakończenie wojny na Europę i całkowicie się od niej odcinają, uznając ją za nie swoją sprawę. Trump powiedział dokładnie: "Myślę, że przy wsparciu UE Ukraina jest w stanie walczyć i powrócić do swoich granic sprzed wojny".

Mało tego, nie ukrywał, że uważa Europejczyków za wyjątkowo nieudolnych, a całe ONZ za niepotrzebne. Oczywiście musi to mówić, żeby uzasadnić swoją dotychczasową faktyczną uległość wobec Rosji i nielojalność sojuszniczą - bo przecież USA, jako członka NATO obowiązują te same procedury udzielania pomocy sojusznikom w razie zagrożenia, co inne kraje natowskie.

Tymczasem Stany Zjednoczone już nie wywiązują się ze swoich zobowiązań jak należy - z dnia na dzień zmniejszają zakres swojej pomocy i finansowania, politycznie zaś (no właśnie) przy każdej okazji odcinają się od sojuszników.

Po ataku rosyjskich dronów na Polskę powiedział, że może to była pomyłka, udał też, że nie słyszał o naruszeniu przestrzeni powietrznej Estonii przez rosyjskie samoloty bojowe.

W tym momencie, jak słusznie zauważył Garry Kasparov, rosyjski arcymistrz szachowy i krytyk Putinowskiej Rosji, trzeba by zadać Trumpowi pytanie: Ile krajów, których Stany Zjednoczone, jak twierdzi, nie będą bronić przed Rosją, wysłało wojska do Afganistanu, aby wesprzeć misję USA po 11 września? Ukraina również, choć nie była w NATO.

Sikorski i jego przemówienie

W przeciwieństwie do Trumpa polski minister spraw zagranicznych, Radosław Sikorski wygłosił historyczne, fenomenalne przemówienie, o którym mówi cały świat.

Pal sześć, że z podziwem - choć z podziwem i nawet pal sześć, że dzięki niemu zyskuje Polska (a zyskuje). Najważniejszy jest w naszej dzisiejszej trudnej sytuacji jego praktyczny wymiar.

Mądre, bezkompromisowe, odważne i inspirujące słowa Sikorskiego i jego jasna postawa w obliczu zła torują nam jednak drogę do realnych sojuszy. Sikorski bowiem nie tylko przemawiał - wziął także udział w szeregu spotkań bilateralnych oraz w wydarzeniach pomocniczych, jak kolacje transatlantyckie, nieformalne spotkania ministrów spraw zagranicznych, z dyplomatami i urzędnikami ONZ i państw członkowskich.

Smutnym dla Polski kontrastem jest bierna postawa i kompletny brak talentów dyplomatycznych Karola Nawrockiego, z którego wizyty w USA zapamiętaliśmy zdjęcie z siłowni i nieco dziwaczny, przypominający spożywczą folię strój jego żony.

Przemówienie Sikorskiego odbiło się w kręgach dyplomatycznych i decyzyjnych szerokim echem, a to ważne, bo w sytuacji zagrożenia Polska potrzebuje sojuszników - nie "przyjaciół", tylko ludzi, którzy zobaczą swój interes w zawiązaniu z nami porozumienia, którym pomaganie nam będzie się opłacać.

Historycznie patrząc mamy szczęście, że Sikorski jest dziś ministrem spraw zagranicznych.

Wystarczy sobie wyobrazić, w jakiej sytuacji bylibyśmy gdyby rządził prorosyjski PiS - Morawiecki ściągający do Warszawy prawicowych polityków z całej Europy, sojuszników Putina i Kaczyński, stojący na czele partii, która w 2022 roku, tuż przed utratą władzy przez PiS i dzień (sic!) przed rosyjską napaścią na Ukrainę, wprowadziła zdradziecki wobec Polski, a służący Putinowi przepis w ustawie o użyciu sił zbrojnych za granicą, zgodnie z którym polski rząd nie może samodzielnie podjąć decyzji o zestrzeliwaniu nad Białorusią i Ukrainą rosyjskich dronów lecących do Polski.

Dosłownie w tej chwili przepis ów został zmieniony - inaczej nie moglibyśmy zestrzeliwać rosyjskich dronów lecących w stronę Polski z terytorium Ukrainy czy Białorusi.

Mówię o art. 2a ustawy "O zasadach użycia lub pobytu Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej poza granicami państwa", w sprawie którego biła na alarm komisja ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce.

Wystarczy przypomnieć, że 23 września 2021 roku na sesji ONZ pisowski minister spraw zagranicznych, Rau, wybrał się na spotkanie z Ławrowem w pomieszczeniach przeznaczonych dla Rosji i witając się z nim powiedział "Miło tu być". To było 5 miesięcy przed atakiem Rosji na Ukrainę, o którego groźbie i możliwości ministrowie z pewnością mieli już informacje od wywiadu.

PiS to Rosja - i gdyby dziś rządziło - moim zdaniem Polska działałaby w sposób podporządkowany Rosji i Putinowi.

Felieton Elizy Michalik >>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz